Rowerem po Barcelonie

A gdyby tak wybrać się do Barcelony? Racja! przecież jest tam świetnie funkcjonujący system rowerów miejskich Bicing...

Tak, to prawda. Rowery w Barcelonie mają się świetnie. Stacje rozmieszczone są całkiem gęsto, gdzieniegdzie na drogach wytyczone są pasy dla rowerów, a przepisy patrzą przychylnym okiem na rowerzystów. Aż by się chciało taki rower wypożyczyć... No właśnie - chcieć to dobre słowo do opisania sytuacji, przed którą stawiają nas władze Barcelony. Otóż wyboraźcie sobie, że z tych rowerów mogą skorzystać tylko osoby stale zamieszkujące w Barcelonie i okolicy (Katalonii).
Konieczna jest rejestracja, podczas której trzeba podać m.in. adres, pod który karta ma być wysłana. I musi to być adres w miarę miejscowy. Dodatkowo, adres ten musi odpowiadać adresowi karty kredytowej, pod który są wysyłane wyciągi. A cała procedura rejestracji trwa ponad dwa tygodnie...

Przyznam, że ciężko przyszło mi pogodzić się z faktem, że tylko sobie popatrzę na te rowerki. Jedyne co mi zostało, to udać się do kapitalisty i po prostu wypożyczyć sobie rower. Dodajmy zresztą, że wieść gminna niesie, że to właśnie przez prywatne firmy wypożyczające rowery turyści nie mogą skorzystać z systemu rowerów miejskich. Lobby wypożyczalni stwierdziło, że turyści będą brali rowery miejskie i czeka ich plajta, a władze miasta się niestety ugięły. A szkoda. Bo korzystanie z miejskiego roweru jest czymś zupełnie innym niż wypożyczenie roweru na np. dzień czy dwa.

Gwoli ścisłości jest też druga wersja legendy, według której turyści to samo zło i gdyby im pożyczyć rowery, to by je po prostu zniszczyli. Do mnie takie tłumaczenie nie trafia...

Tak czy siak, skończyło się, że wylądowaliśmy w wypożyczalni.
Zanim jednak wypożyczyliśmy rowery, oddalając się w nieznane, postanowiliśmy wybrać się na wycieczkę z przewodnikiem. Byliśmy swojego czasu na takowej w Londynie i bardzo się nam spodobało. Nie przedłużając... stopień zadowolenia znacząco zależy od przewodnika. To nie trasa, rowery, zwiedzane miasto itp stanowi o satysfakcji i udanej wycieczce. To, co na prawdę jest cenne, to opowieści wtrącane legendy, przystanki przy wydawałoby się nieciekawych miejscach, koło których przejeżdża się na co dzień bez zastanowienia. A każde miejsce ma swoją historię. Trzeba tylko ją znać, chcieć i umieć ją opowiedzieć.


Zasady ogólne


Jak się okazuje piesi wraz z rowerzystami mogą całkiem nieźle egzystować. Jazda na rowerze po chodniku jest powszechnie akceptowana i dopuszczana. Powód jest prosty - sieć dróg oraz ścieżek rowerowych nie jest wystarczająco rozbudowany. A czasami po prostu jest nam tak wygodniej, bezpieczniej czy szybciej.
Jednak nie widziałem żadnego pieszego, który narzekałby na rowerzystę. Powód - wzajemny szacunek. Tak jak na drodze rowerowej rower ma pierszeństwo oraz "jest górą", tak chodnik służy przede wszystkim pieszym. I tak jak piesi starją się nie korzystać z dróg rowerowych, tak rowerzyści jeżdżą po chodniku ostrożnie, ustępują miejsce pieszym, a jak jest wąsko to nie spychają na jezdnię lub pod ścianę - powolutku toczą się razem z pieszymi aż do momentu, w którym będą mogli ich bezpiecznie wyprzedzić.

Udogodnienia


Krawężniki



Zdecydowanie najprostrzym i najpowszechniejszym udogodnieniem dla rowerzystów są obniżone niemalże wszystkie krawężniki (przy przejściach dla pieszych). Dodatkowo, służą one nie tylko rowerzystom, ale także (hmm, może nawet przede wszystkim) pieszym, osobom o zmniejszonej ruchliwości, a w szczególności osobom niepełnosprawnym poruszającym się na wózkach. Ale i matki z dziećmi w wózkach też są pewnie wdzięczne Happy

Powyższy przykład nie był oczywiście odosobniony Happy



Innym, ciekawym pomysłem jest przejście dla pieszych (kładka nad jezdnią wpuszczoną "w kanał" poniżej) o kształcie (profilu?) umożliwiającym wygodny ruch kołowy (wózki dziecięce, osób niepełnosprawnych, rowery, ryksze itp). Kilka ujęć:


Poniższe ujęcie jest zrobione z drugiej strony. Widać fragment zjazdu.



A tu końcówka zjazdu. Wyraźnie widać profil, szerokość i wykonanie. Pozdazdrościć. Zresztą jest to przykład, że dopuszczenie ruchu kołowego nie musi oznaczać konieczności budowania dodatkowych schodów "dla pieszych".
Oni sobie świetnie poradzą także na tak "trudnym" ślimaku Happy



Ujęcie z nieco dalszej odległości:



Wytyczanie drogi rowerowej


Innym, interesującym rozwiązaniem jest rozdzielenie ruchu rowerowego od samochodowego. Przyjrzyjcie się poniższym zdjęciom:


Jest to droga rowerowa wytyczona wzdłuż szerokiej promenady, gdzie jest miejsce dla rowerów, pieszych oraz parkingi dla jednośladów.

Niekiedy nawet poza jezdnią ruch samochodowy i rowerowy można wyraźnie rozdzielić. Zwracam uwagę na oznakowanie poziome oraz krawężnik wraz z wyniesieniem części dla pieszych.



Ale drogi rowerowe wytyczane są także na ulicach:


Ta powyżej jest przykładem, gdzie jezdnię oraz drogę rowerową rozdziela pas zajmowany przez stojaki miejsckiej wypożyczalni, dalej na "niezrzeszone" jednoślady oraz parkujące wzdłużnie samochody. Warto także zwrócić uwagę na mini-policjanty rozdzielające drogę rowerową od parkingów oraz na zachowanie odstępów pomiędzy krawędziami. Zwiększa to bezpieczeństwo i stanowi bufor gdzie można uciec w przypadku jakiegoś niebezpieczeństwa lub problemów na drodze.

Nawet w przypadku zwiększonego ruchu rowerowego można zachować bezpieczne odległości:




W okolicy skrzyżowania wygląda to nastepująco:



A tu inna forma rozdzielenia ruchu:


Powyższe zdjęcie to inny przykład. Warto zwrócić uwagę na różne potraktowanie krawędzi dróg roweowych. Od strony chodnika jest zupełnie płasko. Daje to możliwość włączenia się w ciąg rowerowy w dowolnym momencie, ale przede wszystkim ucieczki w razie problemów. Drzewka stanowią granicę i wyraźny znak dla pieszych.

Jednak od strony jezdni sprawa przedstwia się inaczej - znajduje się tu bowiem krawężnik, tyle tylko, że ścięty od strony drogi rowerowej. Ten prosty zabieg niweluje problem najazdu na krawężnik i wywrotkę, Jednocześnie dla samochodów jest to wyraźna granica. Co jakiś czas jest przerwa umożliwiająca wjazd na pas dla rowerów lub zjazd z niego.

ZRK czyli Zbiorowy Transport Kołowy


Ryksze jako atrakcja turystyczna są często widywane w miastach, choć z reguły na starówkach. Coraz częściej też można je jednak zauważyć na ulicach z zamkniętym lub ograniczonym ruchem dla pojazdów mechanicznych. Dają możliwość przemieszczania się w szybki i wygodny sposób.
Nie inaczej jest w Barcelonie. Faktycznie, najczęściej widywałem je w miejscach atrakcyjnych turystycznie, ale podejrzewam, że gdyby poprosić prowadzącego o kurs gdzieś dalej, to nie byłoby problemu. Widywałem zatem różnego rodzaju pojazdy do komunikacji zbiorowej:



Niekiedy było nawet tłoczno Happy



Spotkałem także inne, ciekawe rozwiązania: Happy



Zamiast podsumowania Happy


Bardzo żałuję, że w Barcelonie turysta nie może skorzystać z systemu rowerów miejskich. Czym innym jest półgodzina przejażdżka, a czym innym wypożyczenie roweru na dzień, dwa czy dłużej. Rower miejski po dojechaniu do docelowego miejsca podróży po prostu zostawiamy w stojaku, podczas gdy wypożyczony musimy gdzieś zaparkować, zapiąć, pilnować i martwić się, czy ktoś się nim nie zaopiekuje (bez naszej wiedzy).

Według mnie istnienie sytemu miejskich rowerów nie stanowi konkurencji dla wypożyczalni i zamiast lobbować powinny się skupić nad ofertą interesujących wycieczek.

To tyle. A co w planach? No, na przykład wycieczka do Mediolanu, gdzie (tym razem) przez kilka dni korzystaliśmy(!) z miejskich rowerów...
No i może zamieszczę także jakieś zdjęcia z miejskich rowerów w Barcelonie Happy
blog comments powered by Disqus